23.04.2013 12:29
80km bez celu.
Ciepłe popołudnie, co by tu robić ? Oczywiście pytanie jest całkowicie retoryczne. Wskoczyć w ciuchy, odpalić te moje oszałamiające 500ccm, i w drogę.
Ale gdzie ? Kolejne głupie pytanie, "a byle gdzie". Na hamburgera nad jezioro Rogoźnik, na Coca-cole w Świerklańcu, żeby pooddychać świeżym powietrzem nad jeziorem Nakło-Chehło.
No to jadę, gdzie mnie oczy poniosą. Słoneczko świeci, wiatr w kasku hula, kierowcy puszek nie próbują mnie zabić, ja też jakoś szczególnie się nie narażam. Po prostu się turlam do przodu, po wyjeździe z Bytomia zaczynają się luźno z sobą powiązane wioski więc i pooglądać widoki można. Mijam jakieś pola, małe laski, sady. Jest pięknie, jadę i nie myślę o troskach jakie życie nam przysparza. Relax, niemal że nirvana.
O to chodzi, oderwanie się od rzeczywistości. Las, ładna prosta wstęga nowo położonego asfaltu, redukcja biegu i gaz do 10 tysięcy, sprzęgło, bieg i manetka do końca. To jest zabawa, adrenalina momentalnie skacze.
"Suszy mnie" zatrzymuję się na stacji, kupuje Colę i wypijam łapczywie parę łyków. Obserwują mnie tubylcy, może z zazdrością zerkają na moje wozidełko, a może tylko zastanawiają się skąd ten się urwał. A w sumie co mnie to obchodzi, jadę dalej. Rogoźnik, Świerklaniec. Migają mi światłami że policja stoi, "pff, dzięki ale i tak się nie śpieszę, i nie gonie", jeszcze bezczelnie patrze w oczy mijanemu policjantowi który stoi zawiedziony z suszarką w ręku.
Chechło, "gdzie są inne motocykle, na drogach skuterków i innych pięćdziesiątek jak mrówek, a większe maszyny mijam tak sporadycznie że to aż dziwne". "Chłodno się robi, dobrze że bluzę do kufra wsadziłem". "Ech czas wracać". Znowu laski, pola, sady, mijam bez pośpiechu, no bo i po co się śpieszyć, gonić a nawet ryzykować. Fotoradar, "pff".
W Bytomiu sielanka się już kończy, drogi tak dziurawe że przejazd to katorga. Ruda Śląska i jestem w domu. 3 godziny, trochę ponad 80km. Lubie to.
Komentarze : 5
" bezczelnie patrze w oczy mijanemu policjantowi który stoi zawiedziony z suszarką w ręku" Hahahaha :D
Z drugiej strony jak się uprzą to zawsze coś znajdą lub skutecznie życie utrudnią, a to migacze bez atestu, za cichy klakson, za głośny wydech itd :)
Niby fakt. Jednak samo już zatrzymanie do kontroli, poddanie procedurom, czyli najzwyklejsza strata czasu. A po co, skoro fajnie się jedzie? :-)
Popatrzyłem na to hipotetycznie właśnie z tej strony.
Motocykl zarejestrowany, technicznie sprawny, OC mam, ja trzeźwy z prawkiem, czego tu się bać ;)
Wydaje mi się jednak, że lepiej nie kusić losu i nie traktować policjanta "bezczelnym spojrzeniem".
Nigdy nie wiadomo na kogo trafisz, a są policjanci i policjanci. Ci drudzy mogą być mniej przyjemni od tych pierwszych. :-)
Archiwum
Kategorie
- Na wesoło (656)
- O moim motocyklu (5)
- Ogólne (151)
- Ogólne (5)
- Ogólne (7)
- Turystyka (9)
- Wszystko inne (25)
- Wszystko inne (4)