Najnowsze komentarze
JunakDriver do: LwG nie dla wszystkich ?
A do mnie podczas pierwszej jazdy ...
Jurajski_Zbych do: LwG nie dla wszystkich ? cd.
Patrząc po sobie - bo zjeżdzam do ...
A co powiecie na temat pozdrowieni...
symonostra@wp.pl do: LwG nie dla wszystkich ?
Sybilla, stąd Sy. Michalda, stąd '...
syminostra@wp.pl do: LwG nie dla wszystkich ?
LWG, to LWG. Tu, nie może mieć mie...
Więcej komentarzy
Moje linki
<brak wpisów>

21.04.2012 19:34

Jak się zgubić i zmoknąć :) 30.07.2011


 Postanowiłem opisać jedną z moich zeszłorocznych wypraw. Co prawda nie była ani najdłuższa, ani najciekawsza ale najmilej ją wspominam. A to przez to że się zgubiłem i przemokłem do suchej nitki :)

 Szwagier z siostrą pojechali na urlop pod Zakopane, postanowiłem do nich dołączyć na weekend wyjeżdżając w sobotę po pracy. W dzień wyjazdu od rana straszyli deszczem więc śledziłem prognozy pogody na kilku portalach, jak by to miało coś dać i zmienić ;). Jako nie poprawny optymista nie wystraszyłem się, poza tym trochę wody mnie nie zabije.

 Sobota godzina 13.00, koniec pracy i ruszam w trasę. Ruda Śląska, Żory, Skoczów,  Ustroń, Wisła. W Wiśle na wysokości hotelu Gołębiowski miałem okazje przećwiczyć awaryjny przeciw skręt omijając w dość dramatyczny sposób jakąś aktówkę która, wyłoniła mi się spod poprzedzającego mnie samochodu. Do dzisiaj żałuje że nie zatrzymałem się sprawdzi czy to nie był jakiś laptop ;) Przy rondzie na Wisła Czarna , Istebna zrobiłem pierwszy postój na Kubusia i rozprostowanie pleców.

 Czas ruszyć w kolejny etap. Droga z Wisły do Istebnej zaskoczyła mnie bardzo złym stanem asfaltu a jazda nie należała do najmilszej. Może nawet i dobrze że nie można było rozwinąć większej prędkości, mogłem poświęcić odrobinę czasu na podziwianie widoków.Trasa od Istebnej do Żywca przebiegła bez żadnych komplikacji nie licząc jednego awaryjnego hamowania :)

 W Żywcu przyszła pora na odpalenie nawigacji ponieważ wymyśliłem sobie że zamiast jechać drogą na Suchą Beskidzką,  pojadę z Żywca do Zawoi przez wioski jak najbliżej granicy. Nie wiem czemu ale nie wpadłem na to że stan drug na wiochach zabitych deskami będzie tragiczny, do tego wszech obecny piach. Nawigacja z której korzystałem to pożyczony od ojca Lark "COŚ TAM COŚ TAM" z niezbyt aktualnymi mapami, ponieważ moją nawigacje wspaniałomyślnie pożyczyłem szwagrowi, zapominając że mi się też przyda. Szybko okazało się że mapy z nawigacji nie odpowiadają wybranej przeze mnie drodze i zmuszony byłem improwizować. Gdy udało mi się już znaleźć odpowiednią drogę zatrzymała mnie straż pożarna. Wylała jakaś rzeczka i droga była zamknięta. Nakazano mi wybrać drogę na Suchą Beskidzką. Na to co pokazywała mi nawigacja przestałem zwracać uwagę ponieważ według niej jechałem lasem. Więc jadąc na wyczucie znów się zgubiłem, drugi raz tego samego dnia :)

 Według przewidywanego czasu dojazdu do celu byłem już spóźniony więc siostra zaczęła do mnie wydzwaniać. Zatrzymałem się, odebrałem i wytłumaczyłem że się zgubiłem. Oczywiście siostra miała kupę śmiechu ze mnie. Będąc święcie przekonany że jadę w dobrym kierunku coś mnie tknęło żeby zerknąć na nawigacje mimo że nadal podawała że stoję w lesie. Oddaliłem widok mapy  żeby zorientować się w którym  rejonie jestem. I jakie było moje zaskoczenie jak okazało się że wracam do Żywca. Postanowiłem dalej nie kombinować tylko wyznaczyć najkrótszą trasę  do celu i jak najszybciej dojechać do głównej drogi na Suchą Beskidzką i dalej w stronę Zakopanego.

 Gdy myślałem że przygody się już skończyły, po minięciu znaku "Sucha Beskidzka" złapała mnie ulewa, i nie odpuściła aż do końca. Do Bańska Nizina dojechałem po 6 godzinach od wyjazdu, całkowicie przemoczony od pasa w dół, ale zadowolony z siebie.

 Kolejna część weekendu minęła spokojnie, wieczorkiem piwko ze szwagrem na werandzie wynajętego domku. W niedziele zaplanowaliśmy wycieczkę do Niedzicy i Czorsztyna. Miejsca te gorąco polecam :)  Po obiedzie nadeszła pora myśleć o powrocie, ponad 3 godziny w deszczu. Ponieważ kurtka jest wodoszczelna musiałem tylko jakoś zabezpieczyć się przed wodą od pasa w dół. Więc pierwsza warstwa, skarpetki, spodnie z dresu. Druga warstwa, na stopy reklamówki , a nogi owinięte płaszczami przeciwdeszczowymi siostrzenic. Trzecia warstwa dżinsy, a na stopy druga skarpetka i buty.

 Czas ruszać, siadam na cebulkę, naciskam starter i nic. W pierwszym momencie myślałem że dostane sraczki. Na szczęście zapomniałem że wyłączony był zapłon na kierownicy. Przy drugiej próbie cebulka ochoczo zapaliła mimo że stała prawie dobę w deszczu. Droga powrotna przebiegła bez stresów, tylko przed Wadowicami utworzył się korek więc zostawiłem siostrę z rodziną  i pojechałem dalej.

 Wydawać by się mogło że jazda 3 godziny w deszczu to nic przyjemnego a było odwrotnie. Jedyne na co narzekałem to brak wycieraczki na szybce gdy dojechałem za jakiegoś tira. Po dotarciu do domu, suchy ( nie licząc wierzchniej warstwy ubrania) i niezmarznięty poszliśmy ze szwagrem na zasłużone piwko. Tak oto skończyła się moja wycieczka z paroma przygodami które teraz chętnie wspominam :)

Komentarze : 3
2012-04-22 23:39:43 dominiks1980

MotorheaD gdy będziesz wybierał się w Beskidy to polecam drogę ze Szczyrku do Wisły i odwrotnie. Sporo super winkli :)

2012-04-22 22:08:15 MotorheaD

Szacun. Ja bardzo miło wspominam pobyt na Żywieczczyźnie. Niedługo powtarzam wypad w tamte rejony. Większość jednak zamierzam pokonać z tzw. buta.
Lewa.

2012-04-21 21:34:19 P.

Relacja super, fotki ekstra! Pomysł z żółtymi warstwami wodoszczelnymi oryginalnyi jakże skuteczny!!

  • Dodaj komentarz