Najnowsze komentarze
JunakDriver do: LwG nie dla wszystkich ?
A do mnie podczas pierwszej jazdy ...
Jurajski_Zbych do: LwG nie dla wszystkich ? cd.
Patrząc po sobie - bo zjeżdzam do ...
A co powiecie na temat pozdrowieni...
symonostra@wp.pl do: LwG nie dla wszystkich ?
Sybilla, stąd Sy. Michalda, stąd '...
syminostra@wp.pl do: LwG nie dla wszystkich ?
LWG, to LWG. Tu, nie może mieć mie...
Więcej komentarzy
Moje linki
<brak wpisów>

24.04.2012 10:35

Zeszłoroczna wycieczka w góry, czyli kolejne wspomnienia. 02.10.2011

 Pewnej niedzieli we wrześniu ubiegłego roku pogoda aż zachęcała do przejażdżki, zdawało się jak by szeptała żeby się gdzieś wybrać. Więc wraz z kuzynem postanowiliśmy ruszyć na spontana w góry. Ja na mojej Cebulce, on na XJ600. Zależało nam na trasie obfitującej  w jak największą ilość winkli, więc szybko wymyśliliśmy trasę: Wisła, Szczyrk, Żywiec, Międzybrodzie Bielskie,  Bielsko Biała, Pszczyna.

 Godzina 9, podjeżdżam do Zabrza po kuzyna i ruszamy. Pierwsza część trasy do Wisły mijała na przyjemnej jeździe przez wioski aż do Orzesza. Osobiście nie lubię dróg ekspresowych czy autostrad, dla tego tą część drogi uważam za przyjemniejszą niż odcinek od Orzesza do Wisły. Mijając Orzesze wjeżdżamy na tzw. Wiślankę i jedziemy nią aż do Wisły. Jedyne urozmaicenie na trasie to skrzyżowania z sygnalizacją świetlną, kilka fotoradarów i jeden debil w puszce z przyczepką na warszawskich numerach, który zajechał mi drogę bo sobie przypomniał że musi w tym miejscu skręcić w lewo, więc bez patrzenia w lusterko z kierunkowskazem rzuconym w ostatniej chwili pakuje się na mój pas. Ja daję po hamulcach, przednie koło na skraju przyczepności aż piszczy i udaje mi się zatrzymać. Gdyby tam była jakaś sygnalizacja świetlna, tak że facet musiał by się zatrzymać, bóg mi świadkiem że wyciągnął bym go z samochodu. Skończyło się na klaksonie i mnóstwem niecenzuralnych słów rzuconych w stronę puszkarza popartych pewnym gestem powszechnie uważanym za obraźliwy. Kilka głębokich wdechów i jedziemy dalej. Wjeżdżamy w Beskidy i droga od razu robi się przyjemniejsza a przyjemność z jazdy podskakuje w górę. Mijamy Ustroń, Wisłę i pierwszy postój robimy przy sztucznym wodospadzie w Wiśle Czarnej. Tam dajemy sobie chwile na rozprostowanie kości, rzut oka na wodospad, omówienie kolejnego etapu i ruszamy w dalszą drogę, dla której tu przyjechaliśmy.

 Przejeżdżamy przez Wisłę Malinkę i mijamy skocznie narciarską im. Adama Małysza, ten kto jeszcze tam nie był może zatrzymać się i wjechać niezbyt długim wyciągiem na górę skoczni i w kawiarni znajdującej się we wierzy wypić pyszną gorącą czekoladę oraz zjeść jeszcze lepszy miodownik. My nie zatrzymujemy się i jedziemy dalej. Dojeżdżamy do serpentyn i tu los nam sprzyja ponieważ aż na szczyt nie spotkaliśmy żadnego samochodu dzięki temu mogliśmy się rozkoszować pokonywaniem winkli nie będąc blokowani przez żadną puszkę. Po dotarciu na szczyt postój, i czas na zrobienie kilku zdjęć. Dla tych którzy nie wiedzą wspomnę że odcinek między Wisłą a Szczyrkiem jest bardzo popularnym miejscem, dzięki krętej drodze często jest wybierany na cel wycieczek przez motocyklistów.

 Po pstryknięciu kilku zdjęć ruszamy dalej. Zjazd w stronę szczyrku jest już mniej emocjonujący, o ile pod górę nie napotkaliśmy żadnego spowalniacza w postaci puszki o tyle w dół już nie mieliśmy tyle szczęścia. Pełni rozczarowania dojechaliśmy do Szczyrku. Dalsza droga do jeziora Żywieckiego to sama nuda.

 Gdy dojechaliśmy do jeziora Żywieckiego naszym oczom ukazał się niesamowity widok. Droga prowadzi wysoko nad potężnym jeziorem Żywieckim i obrazek jaki się przed nami roztacza potrafi zachwycić nie jednego. Obowiązkowy postój i pstryknięcie kilku zdjęć połączone z podziwianiem widoków. Droga do kolejnego postoju na tamie w Tresnej nie jest ani kręta ani gładka, ale za to pełna malowniczych widoków, naprawdę trzeba uważać żeby nie wypaść z drogi. Niestety kuzynowi się to udało. Jedziemy powoli , podziwiamy krajobraz, w pewnym momencie patrze w lusterko a kuzyna niema. Myślałem że dostane zawału, droga należy do bardzo ruchliwej i w głowie miałem już najgorszy scenariusz. Daje po hamulcach i zawracam. Przejeżdżam kilkaset metrów a kuzyn stoi na poboczu po przeciwnej stronie drogi dla jego kierunku jazdy, widzę że inny motocyklista odjeżdża od niego, później okazało się że pomógł mu postawić XJ na koła. Kamień z serca że jest cały, dojeżdżam do niego i pytam co się stało. A on mi z uśmiechem na ustach oświadcza że się zagapił. Miał więcej szczęścia niż rozumu że akurat nie jechało nic z przeciwka a jedynymi stratami były, wygięta klamka sprzęgła i złamany kierunkowskaz. Szybki serwis przy pomocy skoty i ruszamy dalej i zatrzymujemy się na tamie w Tresnej. Tam powitanie z kilkoma motocyklistami, chwila na rozprostowanie kości, uzupełnienie płynów i oczywiście kilka fotek.

 Kolejny odcinek z Międzybrodzia Bielskiego do Bielska Białej znów obfituje w ciekawe winkle, po drodze minęliśmy kilaka stoisk ze świeżym swojskim góralskim chlebem, jak ja żałowałem że nie miałem kufra :) Po minięciu Bielska Białej zatrzymujemy się żeby coś przegryźć Mc Donalds. Po powiększonym zestawie ruszamy dalej w kierunku Pszczyny.

 Droga do Pszczyny to znów znienawidzona ekspresówka, w Pszczynie znajdujemy parking, zostawiamy motocykle i idziemy w stronę rynku. Na miejscu okazuje się że trafiliśmy na odpust, przeszliśmy się między straganami, kupiliśmy sobie po trzy gałki lodów w jednej z kawiarenek przy rynku, obeszliśmy jeszcze wokół pałac i powrót do motocykli.

 Parę dni wcześniej kupiłem sobie blokadę na tarcze hamulcową w Tesco za 19zł, nie spodziewałem się po niej niczego i zakładałem ją bardzie w celach atrapy niż faktycznego zabezpieczenia przed kradzieżą, oczywiście poza tą blokadą miałem jeszcze łańcuch. Był on założony na przednie koło ale o blokadzie na tylnej tarcze zapomniałem. W każdym bądź razie ruszyliśmy dalej, po kilkuset metrach przypomniałem sobie że nie odpiąłem blokady z tarczy i w śmiech. Nawet nie poczułem ruszając że się rozleciała. Wróciłem z ciekawości na parking poszukać jej, oczywiście leżała w dwóch częściach, w miejscu gdzie stały motocykle.. Zabrałem ją na pamiątkę że nie warto nawet patrzeć na takie blokady za 19zł.

 Ruszamy, na wyjeździe z Pszczyny mylę zjazdy z ronda. Przejeżdżamy kilka kilometrów i orientuje się że jedziemy w stronę Katowic. Zawracamy z powrotem do Pszczyny, odnajduje drogę na Żory i jedziemy dalej. W Żorach wjeżdżamy na Wiślankę i jedziemy w stronę Mikołowa. Jak ja nie lubię tych ekspresówek. Na szczęście w Orzeszu zjazd i dalsza trasa bocznymi drogami.

 Do domu wróciliśmy pod wieczór. Ja zadowolony z wycieczki a kuzyn zadowolony że przeżył :)

Komentarze : 0
<ten wpis nie był jeszcze komentowany>
  • Dodaj komentarz