Najnowsze komentarze
JunakDriver do: LwG nie dla wszystkich ?
A do mnie podczas pierwszej jazdy ...
Jurajski_Zbych do: LwG nie dla wszystkich ? cd.
Patrząc po sobie - bo zjeżdzam do ...
A co powiecie na temat pozdrowieni...
symonostra@wp.pl do: LwG nie dla wszystkich ?
Sybilla, stąd Sy. Michalda, stąd '...
syminostra@wp.pl do: LwG nie dla wszystkich ?
LWG, to LWG. Tu, nie może mieć mie...
Więcej komentarzy
Moje linki
<brak wpisów>

30.04.2012 15:44

Pierwsza wycieczka w tym sezonie. 29.04.2012

 Kiedyś, dawno, dawno temu przez przypadek znalazłem na mapie jezioro Srebrne w Januszkowicach w woj. Opolskim i chciałem się kiedyś tam wybrać, ale nie było kiedy.

 Sobotnie popołudnie mijało mi ze znajomymi przy piwku, powstaje pomysł i plan niedzielnej wycieczki na to właśnie jeziorko. Ja z moją połówką na cebulce, znajomi samochodem.

 Niedziela godzina 11 i ruszamy w stronę Knurowa, jeszcze krótki postój na stacji benzynowej w celu uzupełnienia paliwa. Po przypomnieniu mi przez kolegę jadącego z rodziną w aucie że mam pamiętać o nich i nie uciekać im za bardzo ruszyliśmy w drogę. Od rana dość porządnie wiało, póki jechaliśmy miastem nie przeszkadzało to w niczym, a przynajmniej nie za bardzo. Niestety gdy droga zaczęła prowadzić między polami, wiatr mocno dawał się we znaki, a jedynymi chwilami odpoczynku były odcinki drogi prowadzące lasami. Droga z Knurowa do Kędzierzyna przez Rudy, Kuźnie raciborską należy do moich ulubionych a klasztor w Rudach idealnie nadaje się na postój. Po drodze mijamy urokliwe wioski, pola i sosnowe lasy. Osobiście nie na widzę autostrad i dróg ekspresowych wole wybierać boczne drogi niż jak bym miał jechać A4, mimo że znacznie skróciło by to czas podróży. Po minięciu kilku bardzo przyjemnych zakrętów, w Solarnej dojechaliśmy do przejazdu kolejowego. Dzień był bardzo upalny i oczywiście jak na złość przejazd był zamknięty. Spędziliśmy tam kilkanaście minut w pełnym rynsztunku. Postój w pełnym słońcu w prawie trzydziesto stopniowym upale, w kurtce, spodniach, kasku i coraz bardzie nagrzewającym się silnikiem nie należy do najprzyjemniejszych. Jedyną dobrą stroną tego przymusowego postoju to włączenie się wentylatora na chłodnicy, dzięki czemu przypadkowo sprawdzony został układ chłodzenia. Przez przedłużający się postój i braku pociągu na horyzoncie nie miało sensu dalej podgrzewać powietrza i wyłączyłem silnik. Rozpięcie kurtki  nic nie dało a do tego marzyłem żeby ściągnąć w końcu te spodnie. W końcu pociąg przejechał i mogliśmy ruszyć. Po paru kilometrach pragnienie dawało coraz bardziej popalić więc po wjeździe w las rozpaczliwie zacząłem się rozglądać za zacienionym miejscem nadającym się na postój i uzupełnienie płynów oraz ściągnięcie na chwile kurtki:) Na postoju okazuje się że moja pasażerka nie pozbawiona humoru z uśmiechem na ustach zsiada z motocykla. Jest to jej pierwsza dłuższa wycieczka więc byłem pełen obaw jak bardzo jej się będzie podobało lub nie, do tego ten skwar. Mocno wiejący wiatr i pęd powietrza podczas jazdy nie dawały za dużo ulgi. Po chwili odpoczynku ruszamy dalej, nie świadom niebezpieczeństwa które na mnie czeka. Przejeżdżamy kilka kilometrów a tu nagle chłopaczek w wieku około 8 - 9 lat ze wzrokiem wbitym w swoje buty wkracza mi na drogę. Ja daje po hamulcach, przednia opona piszczy, moja pasażerka daje mi z byka w kasku, klakson drze się na maxa. A co na to chłopak? Nie świadom tego co się  dzieje, jak by był głuchy, patrząc dalej pod nogi, powolutku bez pośpiechu przechodzi sobie na drugą stronę drogi. Nie wiem kto miał więcej szczęścia, ja że go nie trafiłem czy on że udało mu się przejść na drugą stronę. Dalsza część trasy już odbywa się bez żadnych incydentów.

 W końcu dojechaliśmy do jeziora. Na bramce dowiadujemy się że w barze mamy zapłacić za wstęp i parking. Na parkingu szybki striptiz żeby się przebrać w szorty i klapki. Wierzcie mi lub nie ale jaka to była nie samowita ulga :) Same jeziorko bardzo przyjemne, czysta woda, sporo miejsca na rozłożenie koca i spore pole namiotowe. Z ciekawości poszliśmy sprawdzić temperaturę wody i stwierdziłem że musiał by mi ktoś zapłacić żebym do niej wszedł. Oczywiście znalazło się parę osób z pośród tych którzy tam byli, którym nie przeszkadzała zimna woda i ochoczo się kąpali. Chcąc być uczciwy, mimo że nikt nie gonił nas żeby zapłacić za wstęp i parking postanowiłem iść uregulować należność. Oczywiście barmanka nie wiedziała co ja od niej chce ale chętnie mnie skasowała na 15zł dając powód do śmiechu z mojej uczciwości reszcie osób z naszej wycieczki. Prawdę mówiąc chyba nikt tam poza mną nie zapłacił za pobyt ;)

 

 

 

 


 Po wypiciu Leha free, opróżnieniu paczki Lays i dwóch godzinach opalania się na kocu, nadeszła pora powrotu. Na parkingu postanowiliśmy z moją dziewczyną podjechać do pałacu w Mosznej korzystając ze stosunkowo niewielkiej odległości od nas. Nasi współtowarzysze jednak nie mieli czasu na kolejną wycieczkę w wycieczce ;). Oni ruszyli w drogę powrotną, a my w stronę Mosznej. Nadeszła pora na przetestowanie GPS w telefonie. Ustawiłem cel i ruszyliśmy. Pomijając lejący się skwar z nieba droga była przyjemna i szybko dojechaliśmy do celu. Po drodze zaintrygował mnie jakiś park, ewidentnie przypałacowy w Dobrej za Krapkowicami, postanowiłem to po powrocie sprawdzić. Na parkingu w Mosznej płacimy 2 złote i ruszamy w stronę pałacu. Po drodze kupujemy gofry i dalej kontynuujemy spacer. Połowa pałacu wygląda jak żywcem wyciągnięta z jakiejś bajki czy filmu. Przy bramie kasują nas 5zł za wstęp do parku. Szybko jednak obeszliśmy pałac i rzut oka do środka. Jakoś nie czuliśmy potrzeby płacić jeszcze 8zł za zwiedzanie. Nadeszła pora do powrotu, szybkie ustawienie GPS i możemy ruszać. W połowie drogi ból tyłka dawał już się we znaki więc zrobiłem krótki postój na odpoczynek. Zatrzymaliśmy się oczywiście w zacienionym parkingu w lesie. W okół tylko sosny i śpiew ptaszków. Na szczęście nie było po drodze żadnych przykrych niespodzianek i jazda była płynna i przyjemna, szczególnie liczne winkle na trasie między Kędzierzynem a Knurowem. Po dotarciu Do rudy śląskiej od razu z drogi zatrzymaliśmy się w ulubionej restauracji na wymarzoną tego dnia "obiado-kolacje"

 Tak zakończyła się nasza pierwsza motocyklowa wycieczka w tym sezonie i pierwsze 250km przejechane jednego dnia przez mojego plecaczka :)

Komentarze : 5
2012-05-04 22:11:03 D.

Plecaczkowi się bardzo podobało :) poza bólem pewniej części ciała:)ale czekam na kolejną wyprawę :P

2012-05-02 15:02:27 OK :)

Zgłaszam sprostowanie :)
Plecaczek, to się jeszcze nie wypowiedział co do wycieczki na forum :)
Owszem byłam, ale w wygodnym samochodziku! Stąd też ma pozytywna opinia!!
Swoją drogą, druga połowa Dominika była zachwycona wycieczką i faktycznie planowane są dalsze wojaże!
Pozdrowienia dla Wszystkich!!! :) :D

2012-05-01 21:12:53 foldek

fajna relacja, jeszcze fajniejsza że okraszona zdjęciami, szkoda że nie wrzuciłeś jeszcze zdjęcia zamku, ale nie wybrzydzam. graty dla plecaczka, że zniosła trudy podróży w tak dzielny sposób. no i widzę strachy przed moto już minęły zupełnie skoro się dopomina nastepnych wojaży heh :) to sie chwali! pozdrawiam Was ciepło, niech Wam drogi bezpieczne będą! bye ;)

2012-05-01 19:49:40 EvilDevil

Jak najbardziej pozytywna relacja , hehe i po komentarzu widzę że plecaczek też zadowolony z podroży . Oby więcej takich wypraw i relacji POZDRAWIAM LWG ; )

2012-04-30 19:56:16 OK :)

A ja tam byłam!!!! :) I było super, kiedy ruszamy znów? :)
Ani słowa w artykule o uczestniku wycieczki, który był bardzo zafascynowany motorem i kaskami :)

  • Dodaj komentarz